czwartek, 11 września 2014

Przepraszam że mnie tak długo nie było ale nie miałam czasu, ale teraz postaram się postarać dodawać jak najwięcej postów.

Opowiadanie 2 cz.1
Coraz częściej myślę że Wiktoria coraz bardziej się ode mnie oddala i zastanawiam się czy nasz związek  ma jeszcze jakikolwiek sens.
-Hej Wiki!
-Cześć.
-Czy możemy porozmawiać?
-Nie teraz. Jestem zmęczona po nocnym dyżurze.
-Ok, to porozmawiamy w hotelu.
-Dobra.
Dwie godziny później w hotelu rezydentów.
Wchodzę do hotelu, tak jak zawsze po pracy. Niestety nie zastaję tam Wiktorii. Pewnie specjalnie poszła stąd żeby ze mną nie rozmawiać.
Niedługo potem w hotelu rezydentów.
-Hej Wiki.
-Cześć.
-Gdzie byłaś?
-Nieważne.
Nagle rozlega się dzwonek. Wiktoria biegnie by otworzyć drzwi. Otwiera a w nich stoi Blanka.
-Hej mamo. Cześć Adam.- mówi Blanka
-Hej -odpowiadam.
-Dlaczego nie powiedziałaś, że przyjeżdżasz?- spytała Wiktoria.
-Chciałam wam zrobić niespodziankę- odpowiada Blanka.
-Wyjechałabym po ciebie- odpowiadam.
Jakiś czas później
Pomyślałam że mama i Adam się unikają, więc idę porozmawiać z mamą.
-Mamo muszę ci coś powiedzieć- powiedziałam.
-Dobrze, to mów- powiedziała mama.
-Zauważyłam że unikasz Adama- powiedziałam.
-Nie, nie unikam go- odparła mama.
-No może mi się wydawało- powiedziałam
-Mamo a czy mogłabyś jutro przyjść do tej kawiarni za rogiem o 14:00?
-Tak a dlaczego?
-Chciałabym z tobą porozmawiać, bo mnie długo nie było i muszę ci o wszystkim opowiedzieć.
-Dobrze.
Chwilę potem
-Adam?
-Tak.
-Czy mógłbyś przyjść do tej kawiarni za rogiem o 14:00?
-Ok, przyjdę.
Następny dzień.Kawiarnia
-Cześć Blanka.
-Hej mamo.
-Co tu robi Adam?
-Jego też zaprosiłam.
-Ale po co?
-Bo musisz z nim szczerze porozmawiać.
-No dobrze.
-To ja idę.
-Ok.
-Na początek powiedz mi dlaczego mnie traktujesz jak cień?
-No bo nie wiedziałam jak ci to powiedzieć.
-Ale co powiedzieć?
-No bo...
Druga część niedługo.

sobota, 14 czerwca 2014

Adam i Wiktoria


Wierszyk o Na Dobre i Na Złe

Wasiakowa wciąż coś knuje
Tamten pacjent się źle czuje
Consalida operuje
Agatka na izbie dyżuruje
Bożenka Ruuda całuje
Pani Maria dba o lekarzy brzuszki
I jeść im każe nawet okruszki
A sekretarkę Stefana już bolą palców opuszki
A po szpitalu nie latają muszki

środa, 11 czerwca 2014

cz.6
Wieczorem po pracy przeglądam jeszcze pozo-stawioną przez Blankę teczkę z rysunkami jej aktów. Ktoś puka do drzwi. Adam.
   - Mogę na chwilę?
   - Jasne. Chcesz zobaczyć akty namalowane przez Blankę? W końcu byłeś ekspertem w tej sprawie - uśmiecham się, a on odpowiada tym samym. Przeglądamy przez chwilę jej prace. Jednak każdy z nas  swoje myśli zachowuje dla siebie.
   - Wiki - przemawia w końcu Adam. - Mam prośbę.
   - Słucham.
   - Mogłabyś mi poświęcić chwile czasu i zgodzić się na mały spacer? - pyta, ale zdecydowanie nie przypomina zuchwałego podrywacza.
   - No nie wiem - waham się - Już późno.
   - Obiecuję, że nie będę jutro walczył o łazienkę - w jego oczach pojawiło się znajome rozbawienie.
   - Przekonała mnie twoja rycerskość - żartuję. - Gdzie idziemy?
   - Zobaczysz.
   Adam prowadzi mnie na znajomą plażę nad Wisłą. Jest chłodno, ale szybki spacer nas rozgrzewa. Nie mamy latarki i potykam się raz o korzeń. Adam chwyta moją dłoń i już jej nie puszcza. Pozwalam mu na to. Lubię jego ręce. Tym bardziej, że są ciepłe.
   - Wiki...
   - Hmm...
   - Zobacz, znów pełnia. Coś mamy szczęście do schadzek przy księżycu - uśmiecha się.
   - Chyba tak - mówię nieśmiało.
   - Wiki, obiecałem Blance, że postaram się, żeby z moich podrywów i przelotnych romansów wynikło coś dobrego.
   - Coś mi Blanka wspominała - wtrącam.
   - Tak? A miała nic nie mówić - dziwi się Adam.
   - Więcej nie wiem, więc jak chcesz to mi wytłumacz - mówię.
   Adam wzdycha głęboko.
   - Spróbuję. Wyznałem Blance, że te wszystkie panienki są odreagowaniem na fakt, że nie mogę kochać tej, na której mi naprawdę zależy, bo nie wiem, czy mnie nie odrzuci - wyznaje. - To nie jest zadowalający sposób na zapomnienie o tej jedynej, bo niezależnie czy goszczę blondynkę, brunetkę, czy szatynkę, nie mogę przestać sobie wyobrażać, że jest ze mną ruda...
   Przełykam ślinę. Już wszystko jasne. Adam mówi o mnie. Wiem, że zadrżałam i to na pewno nie z zimna. Wręcz przeciwnie.
   - ... o zielonych oczach, które lśnią teraz w tej pełni księżyca - Adam przygarnia mnie do siebie. Chciałabym poczuć jego dotyk. Żałuję, że jest zima i mamy na sobie tyle ciepłych ubrań. Adam bierze moją dłoń i przytula ją do swojego szorstkiego policzka - Wiki - szepcze - podziwiam cię i kocham cię. Nigdy nie miałem bliższego przyjaciela od ciebie.
   Jego ciemne oczy wparują się we mnie i czekają na mój wyrok. Ale cóż ja mogę powiedzieć? Nigdy mnie nie zawiódł i zawsze mi się podobał. Zawsze mogłam na niego liczyć. Spróbuję wybaczyć mu te panienki i zacząć z nim budować coś wspaniałego, w czym nie zabraknie ani więzi, ani oddania, ani zaufania, ani miłości. Przecież ja go lubię. Ja go właściwie uwielbiam! Nie wyobrażam sobie dnia bez niego! Bez jego żartów i rozbawionych oczu, bez obrony przed humorami Falkowicza. Może ja go kocham?
   Przysuwam się do niego i całuję go delikatnie w usta. Czyżby jęknął? On też nie jest mi dłużny i całuje mnie tak czule, jak chyba nikt wcześniej.
   - Wiki, kochana - szepcze w moje ucho - nie mogę uwierzyć, że stoisz tu ze mną, pozwalasz się całować i nie dajesz mi w pysk.
   - A przecież zasłużyłeś, kretynie - śmieję się. - Ja też narobiłam kiedyś głupot, ale byłam niemądrą nastolatką, ale ty? Dorosły facet po trzydziestce!
   - Wiem, wiem. Teraz już będę zawsze z tobą szczery.
   - A ja z tobą.
   Mogłabym całować się z nim bez końca. Lubię tę plażę.
   -Wiesz? - mówi nagle. - Nie zdawałem sobie sprawy, że moje poczynania kogoś obchodzą. Mam na myśli to, że Blanka tak mnie obserwowała i była rozczarowana moim zachowaniem.
   - Może dlatego, że nie jesteś jeszcze rodzicem? - próbuje go bronić. - Może gdybyś miał dziecko czułbyś bardziej swoją rolę, odpowiedzialność i autorytet. Że nie możesz robić głupot, bo ktoś na ciebie patrzy i bierze przykład.
   - Może? Wiki, nie mogę napatrzeć się na zieleń twoich oczu. Staje się intensywniejsza nie tylko gdy się złościsz - uśmiecha się.
   - Myślę, że jeszcze nie poznałeś wszystkich możliwości tej zieleni - mówię uwodzicielsko.
   - A pozwolisz mi poznać? - szepcze i całuje moje ucho.
   - Uhmm - mruczę i wiem, że Adam jest szczęśliwy. Ja z resztą też.
   - A umyjesz mi w końcu te plecy? - pyta żartobliwie i oboje wybuchamy śmiechem.

To była już ostatnia część tego opowiadania .
Zapraszamy do przeczytania kolejnych opowiadań.